niedziela, 22 lutego 2009

Manifest w obronie offline'u

Xbox Live, PlayStation Network, granie online. Z roku na rok, z miesiąca te usługi stają się coraz popularniejsze i coraz to więcej graczy podpina swoje konsole do sieci. Szaleństwo zaczęło się jeszcze na poprzedniej generacji, kiedy to Dreamcast wyszedł do graczy z propozycją gry przez sieć. Usługa, choć dobrze wymyślona, nie zwojowała świata, zapewne przez małą popularność konsoli. Sony pobrzdękiwało coś o graniu przez sieć przy zapowiedziach PlayStation 2, ale tak naprawdę dopiero Microsoft ze swoim Xboxem jako pierwsi wprowadzili z taką pompą usługę online. Xbox Live! stał się najlepszym społecznościowym serwisem na konsole, z scentralizowanymi ustawieniami, zarządzaniem przyjaciółmi, wysyłaniem wiadomośc i innymi opcjami. Sony zaś w tym czasie naprędce skleciło Network Adapter, który podczepiało się do konsoli. Usługa od japończyków nie oferowała tak bogatych możliwości, jak usługa od hamburgerów, właściwie należało się cieszyć z tego, że da się w ogóle grać.

Prawdziwe szaleństwo zaczęło się właściwie z premierą systemu Xbox 360 i związaną z tym przebudową Xbox Live. Do systemu dołączył Marketplace, czyli swoisty rynek, z którego ściągniemy demo nowej gry, obejrzymy trailery czy jakieś porady do gry, wypożyczymy film, kupimy teledysk ulubionej piosenki, ściągniemy dodatek do gry czy weźmiemy udział w jakimś zorganizowanym evencie, jak np. granie online razem z graczami z PC. Do tego wszystkiego dodano Gamerscore, czyli achievementy, które spotęgowały szaleństwo. Doszło do tego, że ta konsola NIE podpięta do sieci traci połowę swoich wspaniałych możliwości.

PlayStation 3, mające swoją premierę nieco później niż Xbox 360, podeszło już trochę poważniej do tematu online. Właściwie skopiowano cały system z konsoli Microsoftu i wdrażano powoli do maszynek Sony całe to szaleństwo. Działo się to etapami, bo nie od razu obecne były takie trofea czy PlayStation Store albo Home. Tak oto doszło do sytuacji, gdzie obie next-genowe maszyny mają swoje wspaniałe systemy sieciowe, a niepodpięta konsola traci wiele ze swojej "fajności".

Ja jednak się temu sprzeciwiam. Dlaczego? Jakoś mnie nie ciągnie do grania z zupełnie nieznanymi mi ludźmi i zmagania się często z osobami cierpiącymi na nadmiar czasu, znającymi każdy centymetr mapy i potrafiące ustrzelić headshota z drugiego końca planszy. Jedni mówią na to skill, ja na to mówię maniactwo. Denerwuje mnie to, że tak bardzo na bok spycha się graczy, którzy nie chcą przystępować do tego ścigania się w rangach, zdobywania gamerscore, leveli, experience i co tam jeszcze chce. Już słyszę komentarze "Nie chcesz, nie graj. Nikt Cię nie zmusza". No dobrze, ale to wszystko za daleko zaszło.

Do ściągnięcia z Marketplace/PlayStation Store praktycznie do każdej gry są łatki, naprawiające niedopracowane gry. Dlaczego niepodłączony gracz ma korzystać z gorszej wersji gry? Tak samo sprawa wygląda z dodatkami do ściągnięcia, wydaje się załóżmy 75 % gry, by było szybciej, potem reszte wrzuca się (za dodatkowe pieniądze, a jak) do sieci i trzeba ściągać. Miejsca na dysku co raz mniej, za to w portfelu coraz więcej.

Następnym krokiem są gry bez trybu single player, skierowane TYLKO i wyłącznie na granie online. Paranoja, co jak padną serwery albo popsuje mi się router? Nie zagram. Często do gier dorzuca się pseudo tryb single player, który jest zrobiony na odpierdal, ale lepsze to niż nic. Gorzej tylko, jak gry się kastruje ze split-screena i opcji gry więcej niż jednej osoby przy jednej konsoli. Temu kategorycznie mówię NIE! Dawniej można było grać w każde wyścigi, strzelaniny i gry sportowe ze spokojem od dwóch do nawet ośmiu graczy na jednej konsoli, teraz zaś jeśli gra ma split-screen dla dwóch osób to sukces. Wyścigi bez trybu multiplayer offline? Niesłychane, ale tak jest. Może w przyszłości w płatnym dodatku się dorzuci.

Czasami po prostu wolę sobie usiąść na kanapie z zimnym napojem, z padem w ręce przed telewizorem i nie przejmując się moją drużyną, innymi ludźmi, lagami, prędkością łącza i opłacaniem abonamentu pograć sam, z możłiwością włączenia pauzy w gry, w których wszystko zależy tylko ode mnie. Robić co chce i kiedy chce, być panem gry.

sobota, 21 lutego 2009

Rozrastanie się branży growej - czy tego naprawdę chcemy?

Od zawsze pamiętam, jak w czasopismach, internecie z okazji Nowego Roku składało się życzenia. Co było głównym życzeniem od dawna? Życzono sobie, by gry stały się popularniejsze, aby w Polsce swoje siedziby pootwierały Nintendo, Sony czy Microsoft. Marzeniem była sytuacja, gdzie duży i mały Kowalski wiedzą, co to jest konsola i do czego to służy i razem grają. Ale to było dawno. Dziś branża growa jest większa od filmowej, mamy polskie oddziały Sony, Microsoftu (tylko Nintendo nadal omija kraje trzeciego świata), sporo gier ma swoje polskie wersje językowe a reklamy konsol są nawet w kablówce! Teoretycznie bajka - coraz więcej osób wie co to konsola i przerzuca się z PC właśnie na konsole. Ale to mi się nie podoba. Dlaczego?

Gry stają się powoli tak popularne (właściwie to już są popularniejsze), a branża tak rozległa jak ta filmowa czy muzyczna. Niestety niesie to za sobą gigantyczne wady. Tak jak w wyżej wymienionych branżach, coraz częściej jesteśmy zasypywani grami uderzającymi w masowe gusta, które nie prezentują sobą żandych głębszych treści, nie wnoszą nic nowego do gatunki i równocześnie bywają kontynuacją dobrze znanej serii. Coraz trudniej trafić na gry przełomowe i... głębokie, tak jak trudno trafić na dobrą muzykę w radiu (chyba nikt nie powie mi, że Doda to dobra muzyka) albo dobre kino w... kinie. Słowem - zalewa nas mainstream. Ja powiedziałbym jeszcze inaczej... Granie na konsoli straciło swoją wyjątkowość, elitarność. Dawniej czuło się dumę z posiadania wyjątkowego Final Fantasy VII czy Metal Gear Solid, kiedy koledzy w domu na PC w Quake'a grali. Może trochę to próżne, ale człowiek czuł się wyjątkowy, bo właśnie przeszedł wyjątkową grę, której nikt nie znał. A dziś? Dziś wydanie każdej gry poprzedzone jest akcją reklamową, w czasopismach branżowych roi się od reklam danej produkcji, w telewizji oglądam reklamy, na ulicy bilbordy. Gdzieś ta cała wyjątkowość uleciała.

Kolejnym problemem, który według mnie towarzyszy rosnącej popularności konsol, to namnożenie się znawców i fanbojów. Kiedyś nie było takiego problemu, bo dominowała marka PlayStation, a pozostałe platformy to odsetek rynku, była więc jedyna słuszna platforma i jak ktoś chciał, dokupował dodatkowo Segę Saturn, Nintendo 64 albo Xboxa. Dziś, jak wiemy, rynek podzielił się w miarę równo między wszystkie dwa current-geny, na dodatek coraz mniej jest gier ekskluzywncyh, więc nie ma jednej, zwycięskiej platformy. Teraz większość domowych gospodarstw ma dostęp do internetu i kiedy pociecha skończy już grać na nowo zakupionej konsoli, siada do komputera i przekonuje cały świat, jakie to jego PlayStation 3/Xbox 360 jest wspaniałe i przeciwna konsola, co tu dużo mówić, śmierdzi. Wiedzy za grosz, kupił gazetkę, poczytał kilka opinii znawców takich jak on w internecie i uprzykrza życie innym.

Z każdą nową generacją granie wkracza na wyższy poziom. Lepsza grafika, nowe opcje internetowe, multimedialność... ale czy konsole po drodze nie straciły gdzieś tego wyjątkowego ducha? A może to zwykłe marudzenie na zasadzie "kiedyś to było lepiej"?

PS. Cała powyższa notka dotyczy sytuacji w Polsce, jak wiadomo w Japonii czy USA gry są od zawsze popularne i wielka reklama konsoli na Times Square czy pięciopiętrowy sklep z grami w Tokio to żadna nowość.

PS2. Przepraszam za taką długą przerwę, wydawać by się mogło, że napisałem kilka tekstów i mi się znudziło. Niestety ostatnio miałem kilka nieszczęśliwych zbiegów okoliczności, m. in. złamałem rękę, nie miałem tematu do pisania i przez to zrobił się mały przestój. Ale to już przeszłość, czas wrócić do starego tempa pisania :). Dziękuję także za wszelkie komentarze!

sobota, 7 lutego 2009

PSP vs DS

OK, dziś czas na porównanie DS'a i PSP okiem raven_ravena.

Runda 1
Prezentacja zawodników

Nintendo DS
Rok wydania: 2004 (cały świat)
2 procesory: 2d 33 MHz i 3d 67 MHz
2 ekrany, z czego jeden dotykowy o wymiarach 256 x 192 piksele
Nośnik: kartdridże o pojemności max 256 MB

Na rynku są obecnie 3 wersje: Classic, odchudzona i upiększona Lite oraz DSi, czyli Lite z ulepszonym softem i dwoma kamerami.

Liczba sprzedanych sztuk wg. VG Chartz: 98 mln




Sony PSP
Rok wydania: 2004 (Japonia), 2005 (reszta świata)
333 MHz, 
ekran o wymiarach 480 x 272 piksele
Nośnik: UMD, 900 MB, może być dwuwarstwowy

Na rynku są trzy wersje:
PSP 100x, 200x, 300x gdzie w miejsce x wstawiamy numer oznaczający region. Różnią się przede wszystkim wymiarami i tym, że PSP 100x ma 2x mniej RAMu niż następczynie (tylko 32 MB, kiedy pozostałe mają 64 MB)

Liczba sprzedanych sztuk wg. VG Chartz: 44,5 mln


Zresztą, co ja będę wiele pisać. Konsole są już na rynku szmat czasu i obie mają już dawno za sobą tzw. "wiek dziecięcy". Na obie pojawiły się setki gier i można na dzień dzisiejszy wyłonić konsolę, która wygrała.

Runda 2
Ogólne możliwości konsol

PSP od samego początku znane było jako niesamowity kombajn. Robiący wrażenie potężny procesor, który generuje grafikę na poziomie PS2 (no, może troszkę gorszą), pełno multimedialnych możliwości, takich jak odtwarzanie plików muzycznych, oglądanie filmów na tym wielkim, panoramicznym ekranie oraz przeglądanie swoich fotek. Na dodatek można sobie przejrzeć ulubionego bloga albo sprawdzić skrzynkę mailową, bo na PSP można wchodzić do internetu. Nawet PS Store znany z PS3 dostępny jest z poziomu menu! PSP posiada wsteczną (?) kompatybilność z PS One. Możemy sobie ściągać gry na PlayStation One i grać bez żadnego spadku jakości za pomocą świetnego wbudowanego emulatora.

DS... pojawiło się wcześniej od PSP i właściwie nic oprócz grania nie oferuje. W menu konsoli znajdziemy ustawienia, opcję Download Play, która pozwala na granie w jedną grę na wielu konsol przy posiadaniu tylko jednego egzemplarza gry (bardzo przydatne, ale nie wszusykie gry to obsługują), a także Pictochat, czyli chat przy użyciu dotykowego ekraniku przez WiFi. Należy dodać, że DSi ma zupełnie nowy soft, który obsuguje DSiWare, czyli sklepik dla DS'a, ma gniazdo na karty SD i potrafi odtwarzać pliki i obrazy. Jednak zwykły DS + Lite nie potrafią nic oprócz wspomnianych opcji. Te także wersje konsoli posiadają slot na gry z GBA i w pełni obsługują wszystkie gry z tego systemu. Graficznie konsola prezentuje poziom podobny do Nintendo 64.

Runda 3
Gry

Najważniejsze, co decyduje o zwycięstwie konsoli, to GRY. Co z tego, że konsola jest piękna, potężna i wspaniała, ale nie ma na nią gier i tym samym dla gracza jest bezużytecznym gadżetem?

Nintendo DS ma specyficzne gry. Jedni je pokochają, drudzy odrzucą od razu (głupcy!). Serie takie jak Mario, Metroid, Zelda, Phoenix Wright, Pokemon oraz poszczególne rodzynki jak The World Ends With You mają swój niepowtarzalny klimat i te gry trzeba zaakceptować. Albo się lubi, albo nie. Na tej konsolce są także gry multiplatformowe jak FIFA, PES, Need for Speed. Nawet GTA się ukaże! Niestety wiele z nich pozostawia wiele do życzenia (PES), choć zdarzają się naprawde grywalne pozycje, jak FIFA. Mocą na DS'ie są gry stricte przenośne, takie zapomnij i zagraj. Picross, WarioWare idealnie nadają się na odpalenie na 5 minut i zapomnienie, bo właśnie przyjechał autobus. Nie znajdziesz w takich grach skomplikowanej fabuły i nie będziesz się zgłębiać w zasady, ale w mig wszystko załapiesz i będziesz się po prostu dobrze bawić. Czyli jednym zdaniem: jest tu wszystko - od typowo Nintendowskich serii, przez gry specyficzne, po znane serie aż po gierki na 5 minut. No i dodatkowym atutem (choć nie zawsze wykorzystanym) jest sterowanie poprzez ekran dotykowy. Sprawdza się świetnie i odkrywa przed graczem wiele dotąd nie spotykanych rozwiązań.

PSP to przenośne PlayStation. Twórcy gier aż za bardzo wzięli sobie do serca to zdanie i na PSP dominują gry przeniesione (czasami żywcem, czasami z bonusami) z PlayStation One i 2. Z jednej strony super sobie pograć w PESa identycznego, jak na PS2, by potem pośmigać w Tekkena DR a następnie załączyć Burnouta Dominator. Jednak czasami, grając w poobcinane porty ze starszej siosty zadawałem sobie pytanie: "Czy to są gry dla konsoli przenośnej?". Gry na PSP boli także zbytnie uproszczenie, takiego God of War można skończyć w jakieś cztery godziny... Prawda, niektóre gry oszałamiają grafiką i możliwościami dotąd niespotykanymi na przenośnej konsoli, ale czasami wydaje mi się gra bardziej nadaje się na kanapę i duży TV niż na szybkie granie w samolocie czy pociągu.

Podsumowanie

Czas na podsumowanie tego dosyć krótkiego testu. Ta część będzie najbardziej subiektywna i oznaczona etykietką IMO (w mojej opinii). Za najlepszą konsolę przenośną uważam DS Lite. Jest bardzo ładna i bardzo przenośna. Świetnie się sprawdza do pogrania na chwilę, otwieram, odpalam, pomażę stylusem, wyłączam. Szybko i przyjemnie. Konsolka jest także mała i dzięki zamykanej obudowie maksymalnie chroni ekrany. PSP za to jest duże, bateria starczy na krótko ale poraża możliwościami. Super się gra w Monster Huntera Freedom 2, ale zdecydowanie wolę to robić w domu, gdyż PSP wydaje się platformą stacjonarną, którą można zabrać ze sobą, co nie zawsze wychodzi na dobre.

Bonus

Runda 4
Underground

Każda z tych dwóch konsolek ma także swoją ciemną stronę mocy - homebrew. Programy pisane w domowym zaciszu, które potrafią wykorzystać możliwości konsoli w sposób nieprzewidziany przez firmę-matkę. A dostęp do tych programów dostajemy dopiero po przeróbce naszego handhelda. Na PSP musimy wgrać odpowiedni soft, na DS'ie kupić odpowiedni "programator", czyli coś na kształt gry z czytnikiem kart.

Oprócz oczywistej możliwości odpalania kopii zapasowych gier można także instalować nieoryginalne programy, a to otwiera bramę do wielu nowych ficzerów. Przede wszystkim na DS'ie, gdzie dzięki programatorom bez problemu możemy słuchać muzyki, czytać pliki txt, oglądać filmy i zdjęcia albo używać touch screena do rysowania. Nie braknie także emulatorów różnych starszych platform (NES, SNES, Amigi różne)
Na PSP scena jest rozbudowana jak chyba nigdzie indziej. Zmienić można wszystko, praktycznie całe menu konsoli. Dodatkowo domorośli koderzy postanowili wykorzystać dodatkowy RAM i tak mamy np. programy do save'owania w każdym momencie. Możemy zgrać zawartość UMD, przeglądać serwery FTP, włączyć własną muzykę podczas gry, są dostępne różne przeglądarki, nawet pilota z pierwszej wersji konsoli można zrobić! Emulować można wszystko, co tylko się da. Praktycznie każda konsola, która została wydana przed PS1 jest emulowana + MS-DOS.
W tej dodatkowej kategorii wygrywa raczej PSP, ale to się wydaje oczywiste ze względu na większą oferowaną moc, co ma niebagatelne znaczenie w tym przypadku.

Co polecam? To już jest własna, indywidualna decyzja. Polecam przeczytać mój tekst i sobie wyobrazić, która konsola lepiej się dopasuje do oczekiwań. Każda przedstawia inne podejście do przenośnego grania i pojęcia "handheld". Najlepiej zrobić tak jak ja swego czasu, czyli... mieć obie :). Najchętniej i dziś tak bym zrobił, ale ze względów finansowych mam dziś "tylko" DS'a. No i Xboxa 360, ale ten za bardzo przenośny nie jest.

Zapraszam do komentowania!

czwartek, 5 lutego 2009

Ku chwale najlepszej konsoli świata - PlayStation 2


Dziś chce złożyć hołd mojej miłości. PlayStation 2. Moja pierwsza konsola, zakochałem się w niej na zabój. Kiedy miałem słabego PC i nie miałem pieniędzy na nowego, pojawiła się nowa myśl... A może konsola? W końcu grafika, możliwości to mniej więcej to samo co ówczesne komputery, a na dodatek miała wiele gier o których marzyłem (Gran Turismo 4, PES). Nie minęło długo i moja podróż w świat konsol się zaczęła...
Na pierwszy ogień poszło Gran Turismo 4... ile ja w to nagrałem. Potem posypały się kolejne gry - PES, King Kong, Tekken, GTA San Andreas... w końcu do tacki mojej konsolki dotarła pewna magiczna gra, która zmieniła wszystko. Metal Gear Solid 2. Pierwszy raz w życiu zobaczyłem takie spojrzenie na słowo rozrywka, pierwszy raz doznałem takich skomplikowanych emocji, wreszcie po raz pierwszy poznałem się na geniuszu Pana Hideo Kojimy. Gra była świetna, skończyłem ją kilka razy na różnych poziomach trudności. Jednak nie miałem zamiaru na tym skończyć... była jeszcze jedna gra, zwała się Metal Gear Solid 3. Słyszałem o niej wiele dobrego, ale tak naprawdę musiałem na niej zagrać, by się przekonać. Przekonać się, że to najlepsza gra w moim życiu. Pierwszy raz zapłakałem przy grze, pierwszy raz zarwałem nockę. Po prostu ja tam byłem, przeżywałem tę misję. Razem ze Snake'iem uratowałem świat. Jednocześnie miałem niesamowitego kaca moralnego po tym co zrobiłem... A co się robi, to już wie każdy kto grę skończył. Nie chce tego zdradzać innym bo psuje to zabawę.

Dlaczego najlepsza konsola? Nie wcale dlatego, że pobiła wszelkie rekordy sprzedaży (140 milionów sprzedanych sztuk i dalej rośnie), ale dlatego, że ma najbogatszą bibliotekę wspaniałych gier ze wszystkich istniejących konsol. To właśnie gry dostępne na daną konsolę są wyznacznikiem jej fajności. Nie wnętrzoności, nie software, ale właśnie szpile. Gdy na rynku panowała PlayStation 2 nie było mowy o żadnych update'ach, patchach i marketplace'ach. Czy to dobrze, że dziś tak jest, to temat na następny felieton. Jednak to ta konsola jako jedyna dostarczyła setek niesamowicie dopracowanych hitów, ta konsola żyła przez 8 lat dostarczając gry które wyciskały wszystko a nawet więcej z Emotion Engine. W 2004 czy 2005 roku, jak ktoś chciał kupić konsolę wybór był prosty: PlayStation 2. Najtańsza, najmniejsza i najlepsza.

Do dziś żałuję wymiany tego sprzętu na PSP, tymbardziej, że gry można dziś dostać za śmieszne ceny, online nie było tak ważnym aspektem grania a tak wspaniałcyh gier nie spotyka się nigdzie. Choć z drugiej strony... dziś bym nie miał Xboxa 360 i pewnie nie zaliczałbym tych wszystkich wspaniałych gier, a siedział i się ślinił na next-genową oprawę ;].

Zapraszam do komentowania oraz do częstego zaglądania na blog - już niedługo przygotuję bitwę konsol z mojego kąta widzenia, a więc będzie co czytać! Jak widzicie zmieniłem również lekko layout, nie znam się na robieniu własnych więc korzystam z gotowych no i ten wydaje mi się najprzyjemniejszy dla oka. Co Wy o tym sądzicie?

środa, 4 lutego 2009

Choroba

W piątek tygodnia poprzedniego stało się coś strasznego: zachorowałem. Jest to gorsze od RoDa, braku gier i szlabanu na granie razem wzięte, bo boli, nieprzyjemne i konsola się kurzy. A tak na serio... Dopadła mnie konkretna grypa. Miałem prawie 40 stopni gorączki, okropne bóle głowy, wymioty, kaszel i katar mam do teraz. Przez cztery dni leżałem i nie robiłem nic, nie byłem w stanie. Dnia piątego sobie troszkę pograłem i pozdobywałem całkiem sporo acziwmentów, jednak nie zobaczycie tego, bo nie mogę się z Xbox Live! połączyć. Powoli wracam do świata żywych i w końcu mogę zabrać się za bloga i resztę moich życiowych zajęć.

Po co to piszę? Pewnie i tak nikt nie czyta, bo sobie każdy pomyślał, że dwie notki napisałem i mi się znudziło, ale tą notką może jakoś się wytłumaczę. Dodam jeszcze, że planuję zrobić jakąś ładną szatę graficzną dla bloga no i myślę nad jakimś konkretniejszym tekstem, również jestem w trakcie pisania recenzji niedawno ukończonych Stranglehold oraz The Orange Box. Najbardziej czekam na Wasze komentarze, bo to mnie napędza do roboty - świadomość, że ktoś to czyta. Tym akcentem żegnam się na dzisiaj, stay tuned!