sobota, 21 lutego 2009

Rozrastanie się branży growej - czy tego naprawdę chcemy?

Od zawsze pamiętam, jak w czasopismach, internecie z okazji Nowego Roku składało się życzenia. Co było głównym życzeniem od dawna? Życzono sobie, by gry stały się popularniejsze, aby w Polsce swoje siedziby pootwierały Nintendo, Sony czy Microsoft. Marzeniem była sytuacja, gdzie duży i mały Kowalski wiedzą, co to jest konsola i do czego to służy i razem grają. Ale to było dawno. Dziś branża growa jest większa od filmowej, mamy polskie oddziały Sony, Microsoftu (tylko Nintendo nadal omija kraje trzeciego świata), sporo gier ma swoje polskie wersje językowe a reklamy konsol są nawet w kablówce! Teoretycznie bajka - coraz więcej osób wie co to konsola i przerzuca się z PC właśnie na konsole. Ale to mi się nie podoba. Dlaczego?

Gry stają się powoli tak popularne (właściwie to już są popularniejsze), a branża tak rozległa jak ta filmowa czy muzyczna. Niestety niesie to za sobą gigantyczne wady. Tak jak w wyżej wymienionych branżach, coraz częściej jesteśmy zasypywani grami uderzającymi w masowe gusta, które nie prezentują sobą żandych głębszych treści, nie wnoszą nic nowego do gatunki i równocześnie bywają kontynuacją dobrze znanej serii. Coraz trudniej trafić na gry przełomowe i... głębokie, tak jak trudno trafić na dobrą muzykę w radiu (chyba nikt nie powie mi, że Doda to dobra muzyka) albo dobre kino w... kinie. Słowem - zalewa nas mainstream. Ja powiedziałbym jeszcze inaczej... Granie na konsoli straciło swoją wyjątkowość, elitarność. Dawniej czuło się dumę z posiadania wyjątkowego Final Fantasy VII czy Metal Gear Solid, kiedy koledzy w domu na PC w Quake'a grali. Może trochę to próżne, ale człowiek czuł się wyjątkowy, bo właśnie przeszedł wyjątkową grę, której nikt nie znał. A dziś? Dziś wydanie każdej gry poprzedzone jest akcją reklamową, w czasopismach branżowych roi się od reklam danej produkcji, w telewizji oglądam reklamy, na ulicy bilbordy. Gdzieś ta cała wyjątkowość uleciała.

Kolejnym problemem, który według mnie towarzyszy rosnącej popularności konsol, to namnożenie się znawców i fanbojów. Kiedyś nie było takiego problemu, bo dominowała marka PlayStation, a pozostałe platformy to odsetek rynku, była więc jedyna słuszna platforma i jak ktoś chciał, dokupował dodatkowo Segę Saturn, Nintendo 64 albo Xboxa. Dziś, jak wiemy, rynek podzielił się w miarę równo między wszystkie dwa current-geny, na dodatek coraz mniej jest gier ekskluzywncyh, więc nie ma jednej, zwycięskiej platformy. Teraz większość domowych gospodarstw ma dostęp do internetu i kiedy pociecha skończy już grać na nowo zakupionej konsoli, siada do komputera i przekonuje cały świat, jakie to jego PlayStation 3/Xbox 360 jest wspaniałe i przeciwna konsola, co tu dużo mówić, śmierdzi. Wiedzy za grosz, kupił gazetkę, poczytał kilka opinii znawców takich jak on w internecie i uprzykrza życie innym.

Z każdą nową generacją granie wkracza na wyższy poziom. Lepsza grafika, nowe opcje internetowe, multimedialność... ale czy konsole po drodze nie straciły gdzieś tego wyjątkowego ducha? A może to zwykłe marudzenie na zasadzie "kiedyś to było lepiej"?

PS. Cała powyższa notka dotyczy sytuacji w Polsce, jak wiadomo w Japonii czy USA gry są od zawsze popularne i wielka reklama konsoli na Times Square czy pięciopiętrowy sklep z grami w Tokio to żadna nowość.

PS2. Przepraszam za taką długą przerwę, wydawać by się mogło, że napisałem kilka tekstów i mi się znudziło. Niestety ostatnio miałem kilka nieszczęśliwych zbiegów okoliczności, m. in. złamałem rękę, nie miałem tematu do pisania i przez to zrobił się mały przestój. Ale to już przeszłość, czas wrócić do starego tempa pisania :). Dziękuję także za wszelkie komentarze!

3 komentarze:

  1. ehh, sam dawno temu bylem takim lajdakiem, ze bylem dumny z tego, ze mam konsole, a wszyscy pecetowcy powinni ssac paue, ale to bylo dawno, dzis mam to generalnie gdzies, kazdy niech sobie gra gdzie tam chce, ofc zdecydowanie wole konsole i na pc w ogole nie gram, ale takie strategie to jednak bardziej pasuja do komputerow, moze halo wars zmieni te sytuacje i kolejne firmy sklonia sie do wydania strategii na konsole, dobrze piszesz, do tego dochodzi rowniez kwestia coraz szerszego robienia gier dla casuali, przez co hardkorowcy i wyjadacze po prostu nudza sie z grami, bo nie wymagaja one od nich zadnych nadzwyczajnych umiejetnosci (przyklady to np midnight club i jego slynny patch obnizajacy poziom trudnosci), przykladow jest bardzo duzo, ale cieszmy sie, ze na takim zadupiu jakim byla polska jeszcze kilka lat temu cos sie jednak dzieje i wszystko idzie do przodu i tego sie trzeba trzymac!

    OdpowiedzUsuń
  2. To, że w Polsce wszystko rusza do porzodu to wiadomo, jest plus jakiś, ale denerwuje mnie strasznie "masowość" gier (nie lubię mówić casualowość), ich coraz mniejszy poziom trudności, coraz mniejsze skomplikowanie i skracanie czasu gry.

    OdpowiedzUsuń
  3. casulaowość gier jest wymuszona przez to, że koncerny takie jak Big N (Nintendo jakby ktoś nie wiedział) czy Sony stawia na graczy takich jak mamusie dzieci, które mają konsolę. Sukces Wii Fit np.? Wystarczyło powiedzieć amerykankom, że dzięki temu się schudnie. I proszę, kasa płynie.

    A nasza piękna Polska... Cudnie że w świecie rozrywki konsolę stoją na równi z PC, a konsole nie są stereotypowo zabawką dzieci bogaczy, czy szpanerów z osiedlowej ekipy. Martwi natomiast to, że mamy taką liczbe fanbojów. Nie tylko PS3/PS2, ale także X360. W piątek wracając od lekarza byłem świadkiem sytuacji, jak dwóch dzieciaków się biło, bo jeden ma X360 i powiedział że PS3 to gówno. Dość groteskowe, bo ta dwójka doskonale pokazuje jak zachowują się ludzie-fanatycy w naszym kraju.

    OdpowiedzUsuń